Dlaczego podjadamy wieczorem?

…czyli wstęp do psychologii odżywiania

Wieczorne jedzenie różnych, zwykle „niezdrowych”, przekąsek to ciekawe częste i wytłumaczalne zjawisko; na szczęście samego złego nawyku podjadania względnie łatwo się pozbyć (czyli w zwykłym czasie potrzebnym na nowy, około sześciu tygodni). Skąd bierze się potrzeba podjadania wieczorem?

Przede wszystkim jest to kolejny wybryk ewolucji, która zapisała w nas potrzebę najedzenia się przed snem tym, co zebraliśmy, bo rano może nie być. W XXI wieku sporo osób tego problemu nie ma, ale impuls fizjologiczny pozostał, napędzany kilkoma czynnikami.

  1. Zbyt dużo stresu i brak mechanizmów radzenia sobie z nim.
  2. Niewłaściwe, mało wartościowe posiłki w ciągu dnia.
  3. Restrykcyjna dieta wymagająca „poświęceń”, która powoduje, że na koniec dnia mamy dość podejmowania decyzji.

Jeśli chcecie poradzić sobie z wieczornym magnesem na lodówce, który przyciąga nieuchronnie zawsze po zapadnięciu zmroku, trzeba przygotować plan na kilka tygodni i konsekwentnie go zrealizować.

Taki plan może wyglądać następująco:

  1. „Zamykaj kuchnię” o konkretnej godzinie, na przykład 20.00. Serio, nawet powieś sobie kartkę NIECZYNNE. Głupie, ale działa.
  2. Omów swoje zwyczaje żywieniowe z dietetykiem, dowiedz się, jak rozkładać kalorie i rodzaje składników odżywczych w ciągu dnia oraz jakie przekąski można czasami zjeść wieczorem.
  3. Zarządzaj stresem, wieczorem zamiast kanapy wybierz kąpiel, robótki, spacer, spotkania, książkę, jogę, medytację. Ogranicz telewizję / społecznościówki / seriale, żeby nie chrupać przy oglądaniu.
  4. Jeśli masz duży problem z jedzeniem w ciągu dnia, przemyśl zamawianie pudełek, staranniejsze przygotowywanie jedzenia do pracy, planową codzienną przerwę na posiłki (których nie wolno jeść przy biurku). Policz kalorie, może jesz ZA MAŁO!
  5. Przygotuj sobie „porcje” przekąsek: miej w domu banany, pojedyncze batony bio/owocowe zamiast całej czekolady, małe porcje mieszanki orzechów i rodzynek. Pamiętaj, że Twój mózg chce czipsów, sera, lodów, czekolady – istnieje ryzyko, że wyrobisz zły nawyk.

Oczywiście naukowcy przeprowadzili badania sprawdzające, skąd bierze się u nas ta potrzeba przegryzania, chrupania, a niekiedy zjadania całego dużego posiłku wieczorem: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/35750246/. Okazało się, że stres i nieodpowiedni rozkład kalorii w ciągu dnia stwarzają ryzyko wieczornego przejadania się nie tylko dla osób już z nadwagą czy otyłością, ale również dla osób o prawidłowej masie ciała.

Okazjonalna przekąska, popcorn (bez masła i nadmiaru soli), marchewka czy inne warzywa z hummusem i podobne to dobre wyjście, kiedy czujemy, że burczenie w brzuchu nie pozwoli nam spokojnie się zrelaksować i zasnąć, ale o wiele lepiej jest planować odpowiednio posiłki!

Nie bez znaczenia jest przyjrzenie się temu, co dzieje się w naszej głowie i duszy, na przykład emocjom – o tym niedługo będzie dłuższy wpis, bo coraz częściej jemy nie z głodu fizycznego, ale by wypełnić różne psychologiczne luki. Poznamy też fizjologię głodu i sytości oraz różne hormony i białka, które wpływają na regulację apetytu lub zaburzają naturalne łaknienie.

Źródło obrazu: Pixabay. Licencja: Pixabay (https://pixabay.com/service/terms/)

1. O świetle słów kilka…

Nad tym, jak zbudowany jest otaczający nas świat, debatowano już od Starożytności. Greccy filozofowie zakładali iż wszystko, a więc również światło, jest zbudowane z niewielkich drobin. Ten model, podobnie jak inne tworzone w tamtych czasach (np. model geocentryczny), okazał się być pięknym i gładkim w detalach oraz niewiele wartym w założeniach. Jeśli światło miałoby być cząstkami to powstaje poważny problem z wyjaśnieniem codziennych zjawisk – na przykład załamania na granicy dwóch ośrodków. Każdy z nas widział jak łyżka „łamie się” gdy wsadzić ją do szklanki. Z tymi problemami borykano się do praktycznie do XIX wieku – uczeni tacy jak Kartezjusz, Hooke czy Huygens próbowali stworzyć teorie dotyczące falowej natury światła. Jednak nadal, głównie pod wpływem Newtona, dominowało przekonanie iż światło składa się z cząstek.

Długo rozmyślał nad tym Thomas Young. W czasie swoich przemyśleń obserwował fale powstające na tafli wody – przyglądał się temu, jak nakładają się na siebie wzajemnie wzmacniając się i wygaszając. Postanowił sprawdzić czy ma to zastosowanie również dla światła. Z pewnością wielu z was słyszało o „eksperymencie z dwiema szczelinami”. Jest on genialny w swej prostocie i możliwy do przeprowadzenia przez każdego. Young wpuścił światło słoneczne do pomieszczenia przez otwór a następnie przepuścił je przez dwie szczeliny – na ścianie ukazał się wzór szerzej znany jako prążki interferencyjne. Spójrzmy na prostą ilustrację wykonaną w notatniku:

Jak łatwo zauważyć, fale światła, podobnie jak fale wody, nakładały się na siebie wzajemnie się – w miejscu gdzie nałożyły się ich „szczyty”, na ścianie powstawał prążek światła. Gdyby światło składało się z cząstek, to zdrowy rozsądek podpowiada inny rezultat:

Jest to sytuacja którą można łatwo porównać do kopania piłki tak aby trafić w bramkę poprzez dwie szczeliny – część z nich odbije się od ściany, a pozostałe powinny trafiać w mniej więcej te same miejsca „bramki”. Tymczasem, gdyby przepuścić światło słoneczne przez otwór o średnicy ok. 0.5 cm na podwójnej szczelinie o długości 1 cm i odległości 0,5mm to naszym oczom powinien ukazać się taki obraz:

fot. Aleksandr Berdnikov, MIT

Taka sytuacja sprawiła, iż w XIX wieku modele falowe zostały uznane powszechnie. Duży udział miały w tym prace Maxwella, który badał naturę pola magnetycznego i elektrycznego. Jego prace, oparte na czystej matematyce, doprowadziły go do wniosku iż są to dwa rodzaje tego samego oddziaływania które porusza się jako fala, a światło jest jedną z nich. Ciekawostką jest to, iż z jego równań można wyprowadzić równanie określające prędkość rozchodzenia się takiej fali dla próżni, którego wynik świetnie zgadza się z obserwacjami. Hipotezę Maxwella niedługo później potwierdził Hertz odkrywając fale radiowe. To właściwie zadecydowało o odrzuceniu cząsteczkowego modelu światła. Jednakże teoria Maxwella nie wyjaśnia wszystkich efektów związanych z światłem. Tu musimy wrócić na chwilę do pierwszego z obrazków – według tej teorii energia takiej fali ma związek z jej natężeniem a nie częstotliwością. Tymczasem wiele niezależnych eksperymentów pokazało iż jest dokładnie na odwrót. Energia przekazywana atomom przez światło wynika z jego częstotliwości a nie natężenia. Przykładem mogą być tu zjawiska zaobserwowane przez Comptona oraz Einsteina.

Sprawcą zamieszania w tym eleganckim modelu okazał się być wcześniej wymieniony Hertz który zaobserwował ciekawe zjawisko gdy badał wcześniej odkryte fale radiowe – wysyłał fale radiowe i starał się je odebrać za pomocą odbiornika składającego się w uproszczeniu z pierścienia i cewki. Ilekroć do odbiornika docierała fala na cewce przeskakiwała iskra. Zaciekawiony umieścił odbiornik w ciemnym pudle aby móc lepiej zaobserwować ową iskrę w czasie skoku. Niestety, ale umieszczenie urządzenia w owym pudle jedynie osłabiło efekt. Winna okazała się być jedna z ścianek owego pudła którą była szklana szyba pochłaniająca promienie UV. Gdy tylko wymienił szkło na kwarc który UV nie pochłania efekt powrócił. Hertz nie znalazł wyjaśnienia dla tego zjawiska ale opublikował pracę z której skorzystał Einstein starający się wyjaśnić inną rzecz znaną szerzej jako efekt fotoelektryczny.

Fizycy oświetlając powierzchnię równych przedmiotów zauważyli, iż padające światło jest zdolne wybijać pojedyncze elektrony z powierzchni i niezależnie od jego natężenia zjawisko zachodzi tylko dla pewnych częstotliwości światła. Im większa była długość fali, tym mniejsza była energia kinetyczna wybitego elektronu. Powyższe wnioski są sprzeczne z klasyczną teorią – energia wybitego elektronu powinna być związana z natężeniem światła, a zjawisko powinno zachodzić nawet dla niższych częstotliwości światła przy odpowiednim natężeniu. Tymczasem doświadczenie pokazuje, że w rzeczywistości jest inaczej. Kolejną obserwację poczynił Compton, gdy próbował rozpraszać promieniowanie rentgenowskie i gamma na bloku grafitu – gdy porównywał natężenie fali „wejściowej” i „wyjściowej”, zauważył iż fala wyjściowa to tak naprawdę dwie fale. Jedna o długości fali padającej a druga była większa w zależności od kąta pod jakim obserwował promieniowanie.

Powyższe wyniki Einstein i Compton mogli wyjaśnić tylko w jeden sposób – światło jest nie tyle falą co strumieniem materialnych cząstek które zderzając się z elektronami przekazują im część swojej energii a tym samym pędu.

Jednakże fala to fala a cząstka to cząstka – jak więc wyjaśnić tą dziwaczną dualną naturę fotonu? Odpowiedź pojawiła się szybko i gdy tylko się pojawiła natychmiast spowodowała u wielu fizyków potężny ból głowy o czym kolejnym razem.

(c) by Lucas Bergowsky
Jeśli chcesz wykorzystać ten tekst lub jego fragmenty, skontaktuj się z autorem
.